Musiałem skoczyć do Swarzędza zawieźć mamie buty na imprezę, na dodatek ze skręconym kolanem, które skręciłem w nocy na imprezie :) całekim przyjemna jazda i stosunkowo szybka, dopóki nie trafiłem na odcinek pod wiatr :) kolano dzielnie wytrzymało i nawet nie dawało się we znaki :)
Tiaaaa coś pięknego :) jadę sobie jadę średnia 23 km/h a tu na dwudziestym kilometrze co? :P ULEWA!!!! No więc wiksa na maksa do chaty ogólnie na tych powrotnych dwudziestu kilometrach najprawdopodobniej wyciągałem życiową średnią na odcinku po którym się poruszałem :P czyli około 27-28 km/h hehe. Na początku podobał mi się deszczyk bo nie był bardzo mocny i miałem jakąś wkrętę, że walę single trackiem gdzieś w dżdżystej amazonii :D, ale po chwili kiedy nie miałem na sobie już absolutnie nic suchego uświadomiłem sobie, że jestem w Polsce a to nie jest ciepły deszcz. Moje nogi twarz kask, strój oraz rower pokryty został wartsewką czarnej mieszaniny mas bitumicznych, etyliny e95 oraz 98, być może byłem szczęściażem i trochę Shell V-power racing + też było na mnie :P Do tego pyły, smary, olej napędowy, piasek, płyn hamulcowy, płyn chłodniczy, płyn do spryskiwaczy, rozpuszczone tlenki siarki oraz azotu :P trochę metali ciężkich i innego syfu jaki tylko może leżeć na drodze publicznej :P Generalnie jak znajdę jeszcze chwilkę czasu to wstawię fotkę mojej kurteczki po jeździe :P
Średnia rzeczywista jest troszkę lepsza bo tu dałem zaokrąglony czas aV= 24,87 ;)
Tak jak wczoraj pisałem, dziś musiałem obowiązkowo znowu wskoczyć na sprzęta i się trochę pokulać. Tym razem wypad kawałek za Zaniemyśl okrężną drogą trochę bo przez Rogalin. Jestem ciekaw jak będzie jutro jeśli będzie dobra pogoda to by wypadało wyjść na sprzęt, a z drugiej strony będę po robocie więc ciężko... No ale powoli się muszę przygotować do dojeżdżania rowerem :)
No więc postanowiłem trzepnąć traskę do pracy żeby obczaić ewentualną drogę :) no i nie powiem, ale jest całkiem nice :) Będę musiał kupić parę rzeczy i trzeba będzie już w maju zacząć śmigać do roboty sprzętem :) Przedwczoraj byłem styrany na maxa, dziś jakoś lekko poszło te 60km, może to dlatego, że się "rozkręciłem" w czwartek :) jutro też będę musiał wyjść spróbować pacnąć 60~70km, wkońcu muszę się przyzwyczaić bo do roboty wychodzi około 28km to by dawało dziennie koło 56km na samym dojeździe, a przecież robotą fizyczną człowiek też się męczy, no ale jak będę wracał to przecież nie będę naparzał jak szalony :) chyba, że coś się stanie konkretnego z moją kondycją... :)
No i nareszcze nadszedł ten moment... jazda!! Już minął tydzień od moejj choroby w związku z czym postanowiłem zaryzykować no i chyba się opłaciło :) Super fajnie się śmigało aczkolwiek kondycja poszła w las 57km a ja czułem jakbym rąbnął stówkę... No ale cóż. Jeśli pogoda pozwoli to w sobotę znowu >50km :)
a więc dziś styrany po 8 godzinach roboty i prawie 2 godzinach powrotu do domu, postanowiłem, że skoro jest 16°C na dworze to nie wykorzystanie tego będzie conajmniej głupim pomysłem :P Dlatego sypnąłem sobie na Maltę gdzie spotkałem kumpla i zaliczyliśmy 2 okrążenia. No i powrót do domu bo koło 20:00 jest już czarno i temperatura spada niemiłosiernie szybko. Jak się zatrzymałem po jeździe przed domem to przez przypadek zresetowałem sobie pulsometr ;/ no ale pamiętam troche danych bo wcześniej zaglądałem na bierząco :)
Dziś było 18°C na dworku. Wiaterek 22km/h SSE. Warunki super do jazdy choć wiaterek troszkę denerwujący. Jedyny wyjazd w marcu :), pierwszy wyjazd podczas odbywania praktyk (8h roboty od 7 rano wcześniej było i 2h stania w korkach w komunikacji miejskiej). No i ogólnie super było :D czuć, że kurcze szczyt formy to na bank nie jest :P ale jest dużo lepiej niż np w lutym. Dziś kółeczka toczyły się zadziwiająco lekko :) pulsik lepszy niż poprzednio, czas też w miare jak na piąty wyjazd w 2008 roku. Teraz należy mieć tylko nadzieję na super pogodę w kwietniu i mega dobry maj, bo jak wszystko pójdzie jak trzeba to od maja dojeżdżałbym do pracy rowerkiem czyli 20-23x60km miesięcznie :D niiiiiice :) do tego trzebaby dodać wypady weekendowe oraz pare razy może po praktyce bym sobie sypnął gdzieś może na maltę jeszcze albo pojechał do domku naokoło :) albo poprostu po obiadku wyskoczył na śmiganko :D Zobaczymy jak to się sprawdzi w praniu bo jednak 60km dzień w dzień jest jakby na to nie patrzeć dla mnie wyzwaniem dość ambitnym :) Dobrze chociaż, że jestem uparty :P