Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2009

Dystans całkowity:151.96 km (w terenie 39.95 km; 26.29%)
Czas w ruchu:07:47
Średnia prędkość:19.52 km/h
Maksymalna prędkość:43.41 km/h
Maks. tętno maksymalne:206 (104 %)
Maks. tętno średnie:175 (88 %)
Suma kalorii:5176 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:30.39 km i 1h 33m
Więcej statystyk

Stara traska

Sobota, 28 lutego 2009 · Komentarze(8)
Dzisiaj wiele nie napiszę, więcej pokażę. Pogoda była znakomita, może prócz silnego wiatru północnego. Niesamowite chmury były i chyba udało mi się choć trochę je uwiecznić :)

KTM nad stawem © Andrew18


Przedwiośnie © Andrew18

niesamowite chmury...

Droga między polami © Andrew18


do Poznania... © Andrew18


;)

Malta

Piątek, 27 lutego 2009 · Komentarze(0)
Dzisiaj, pierwszy raz w tym roku śmigałem na Malcie, parę kółek z winq i Rafałem. Generalnie dzień trochę nie tak jak planowałem wcześniej, ale wiele spraw przynajmniej udało mi się załatwić, którymi i tak miałem się zająć jakiś czas temu. W drodze powrotnej dorwał mnie deszcz, więc końcowe 7km w deszczu pomykałem. Jak na tę porę roku to całkiem sporo ludzi wykonywało różnoraki performance wokół „wyschniętego jeziora”. Niestety pięknych wysportowanych pań nie uświadczyliśmy. Zdjęć dziś żadnych nie robiłem, bo w jedną stronę jechałem dość szybko żeby się nie spóźnić na Maltę, na Malcie gadaliśmy w czasie jazdy, a z powrotem uciekałem przed deszczem. Szkoda, że wcześniej dziś nie wyszedłem, bo były okazje do sfocenia pięknego nieba. Ponoć jutro ma być bardzo fajnie, wziąłbym wtedy duży aparat na plecy... :)

Grad

Czwartek, 26 lutego 2009 · Komentarze(0)
Dzisiaj odebrałem rower z serwisu. W końcu przydługawe przewody hydrauliczne zostały skrócone i nie plątają się jak szalone przy kokpicie. Rower miałem zamiar odebrać koło południa, szybko obrócić z powrotem do domu i iść pojeździć ze dwie godzinki, tym bardziej, że delikatnie się przejaśniało. Niestety jak wpadłem do serwisu Pan rozłożył łapska i rzekł iż mój sprzęt będzie gotowy za dwie godziny ;/. Cóż, poczekałem więc i w końcu zwinąłem się na chatę ze sprzętem. Szybko założyłem na niego co trzeba, przebrałem się i wyszedłem. Dopadł mnie bardzo intensywny deszcz z gradem (grad – rodzaj opadu atmosferycznego, a nie BM-21 GRAD – sowiecka artyleria samobieżna :P) , ale postanowiłem, że nie będę miękki i powalczę. Pogoda oraz godzina zmusiły mnie jednak skrócić zdecydowanie czas jazdy. Ehhh... Może jutro da radę ładnie pośmigać zapowiadają dobrą pogodę ponoć.

A tak ogólnie to wybrałem już ostatecznie u kogo będę pisał magisterkę, jutro będą tematy do wyboru, ale nie chce mi się jechać na uczelnię dlatego w poniedziałek się dopiero dowiem. Z ciekawostek mogę dodać to, że w tym semestrze mam 4 dniowe weekendy... i mam wielką nadzieję, że zdecydowanie odbije się to na miesięcznych przebiegach do czerwca :D.

Niestety z powodu warunków atmosferycznych nie wykonałem żadnej fotki na rowerku, ale uczyniłem jedną w domu :)

Deore XT Shadow © Andrew18

"to Putra włączył"

Sobota, 21 lutego 2009 · Komentarze(6)
Dzisiaj nie wytrzymałem. Czytam sobie onet patrzę, a tam co? Kalinowski oglądał sobie mecz UEFA w czasie obrad sejmu na temat kryzysu finansowego. Jedno zdanie mi się od razu nasuwa na myśl: „Nie ogarniam!”. My tu kurde powoli zaczynamy odczuwać skutki kryzysu finansowego, a posłowie sobie w sejmie oglądają meczyk... żal.pl, Do tego jeszcze Kalinowski chciał zwalić na innego gościa, że to nie on włączył hehehehe :D normalnie przedszkole mi się przypomina. Apropo lat przedszkolnych to dziś jak jeździłem i niemiłosiernie ślizgała mi się oponka, tak że kilka razy musiałem ostro powalczyć żeby nie przyglebić, przypomniało mi się i poczułem takie uczucie jak w momencie kiedy ojciec uczył mnie jeździć, jak się skapnąłem, że pierwszy raz jadę sam a on nie trzyma roweru za kij ^^. No dziś było trochę ciężko, ale nie szlifowałem nigdzie. Za to mam jakieś dziwne szczęście do spotykania różnych psów z tych takich raczej mniej przyjaznych ras :P. Szli jacyś dwaj faceci z pieskiem na mojej trasce i piesek daleko w przedzie, nie widziałem co to za bydle lata. Facet mówi do mnie:

- niech się Pan nie boi go, tylko spokojnie przejedzie obok.

Na co ja powiedziałem, że spoko ok. No i piesek mnie zauważył i zaczął lecieć w moją stronę. Trochę zbladłem jak zobaczyłem, że to jest potwór z tych ras w stylu pitbull/stafford. No ale piesek też zwątpił, jednak moja teoria na temat tego, że nie ma z czego mnie ogryzać jest chyba prawdziwa i potwierdzona życiowo. Także jakby ktoś chciał kiedyś okradać posesję chronioną przez pieski to wiadomo gdzie uderzać :P. Jeszcze jak tak jestem przy temacie piesków „do walk” to tak jakoś zacząłem się zastanawiać, czy jeśli pieski te zaczną osiągać kres możliwości hodowlanych, to czy szaleni panowie kreujący takie rasy zaczną hodować pieski metodami GMO :D hehehe to będzie dopiero masakra pitbull o nacisku szczęk 10t, który wyciąga 100km/h w 2s :P oj tak pofantazjowałem...

Kupiłem w końcu rękawiczki zimowe, ale ja jakiś jestem nienormalny chyba. Fakt nie było mi tak zimno jak w poprzedniej opcji typu polarkowe rękawiczki, a na nie letnie długopalcówki, ale i tak po całej trasie nie czułem czy palce są jeszcze moje czy nie. Nie wiem, jutro założę pod te nowe rękawiczki z polaru powinno być ok.

W poniedziałek sprzęt idzie do serwisu na obcinkę przewodów hydraulicznych, także więc, jak jutro wyszłoby tak, że nie pójdę pośmigać, to kolejny wpis najwcześniej w czwartek (zapowiadają deszcze do cholery ;/).
Chciałbym pozdrowić w tym miejscu także jednego pana – kretyna, który na bardzo wyślizganym śniegu urządzał sobie driftowanie z dużą szybkością i minął mnie mniej więcej na 1m ;/

Standardowo jeszcze fotki, momentami widoki były tak dobre aż zaczynałem żałować, że nie zabrałem dużego aparatu tylko komórkę ;/:


Masakra, gdybym tylko zabrał lumixa...




Jak widać fotochromy dają radę!! :D

"Pierwszy Raz"

Środa, 18 lutego 2009 · Komentarze(26)
Witam 2009!

No więc najpierw chciałby napisać, jak bardzo mi wstyd, że dopiero dziś wyszedłem na rower, no ale co zrobić jak nie miałem do wczoraj w co się ubrać. Niektórzy zaczną mi tu zaraz wrzucać, że już X czasu temu miałem kupić ciepły ciuch czyli w październiku 2008. No niestety, ale nie kupiłem wtedy, bo mój umysł został opanowany przez jakieś wyimaginowane mrzonki o cholera wie czym i na jakiś czas (chyba do świąt, kiedy to wlazłem na trenażer trochę się odchamić) niestety zapomniałem o moim czerwono – srebrnym przyjacielu. Następnie styczeń w którym nie wiedziałem za bardzo jak się nazywam i czy czasami nie Oswald ten co ponoć kropnął JFK, ale to i tak nie był on, może najwyżej przyniósł broń, ale i tak dorysują przecież większą winę i całą masę dodatków no bo na kogoś trzeba nie? Jak to powiedział mój przyjaciel cytując Jerzego Wędrownego Krzaka „świat nie będzie już taki sam po 11 września”. No tak sylwester był przecież cudowny… No, ale cóż wiadomo nawet na suchym oponka na korzeniu może zakrawędziować i gleba ładna mimo, że myśleliśmy, że tak pięknie kontrolujemy sobie zjazd. Tak samo w życiu bywa no trudno, trzeba wstać i jechać dalej. No ale jak tu jechać jak sesja nadeszła i to taka jak jeszcze nigdy, okrutna i wielka. Przepełniona całą masą przedmiotów z mojej „ukochanej” dziedziny „nauki ekonomiczno-chu#$owe” bo nawet nie wiem jak mam to inaczej nazwać.

Dobra koniec gadania i głupiego tłumaczenia się. Więc wczoraj powiedziałem sobie STOP, masz jeździć i koniec, pieprzyć ostro całą resztę. No i tak się zjawiłem w Puszczykowie na ulicy Wrzosowej u producenta ciuszków kolarskich oraz dystrybutora Vezuvio firmie B.C.M. Nowatex. Tam powiedziałem Panu jasno, że ma być mi ciepło w tyłek bo moja chuda dupka ulega przemarzaniu w ekstremalnie szybkim tempie. Pan mi pokazał ciuszki do tego jeszcze kurtkę wziąłem, zapłaciłem 160zł mniej niż bym płacił normalnie (Pan mnie dobrze pamięta bo we wakacje byłem tam chyba z 5 razy :P). W ten sposób skompletowałem sobie kompletny (tak mi się zdawało, że kompletny - no bo część ciuchów miałem już wcześniej, ale o tym w dalszej części) strój na te jakże piękne zimowe dni :).

Dzisiaj 12:45

Uhahany jak nie wiem co po 118 dniach 7 godzinach i 13 minutach (mniej więcej…) stałem znów z rowerkiem przed klatką i wpiąłem prawego SPDka. Postanowiłem nie jeździć po szosach na razie z uwagi na GIGA syf na drogach. Wiem jak wygląda moje autko po przejechaniu 100km w tym syfie, to już widzę siebie i mój zacny sprzęt… God damn! Więc naginka do lasu i gdzieś tam gdzie poniesie ścieżka. Wszystko było fajnie specjalnie obniżyłem ciśnienie w oponach żeby mieć większą przyczepność na śliskim śniegu. Super ciepło i bardzo komfortowo mi się jechało, może oprócz twarzy, ale pomyślałem „jest tak dobrze, walić to!” i jechałem dalej uważając żeby nie zrobić szlifa :). Minąłem jakiegoś wielkiego Doga angielskiego, albo nie wiem co, babka prawie się wywaliła na śniego-lodzie z nim jak Dog postanowił trochę za mną pobiegać, ale na szczęście bardzo szybko bastował (zapewne zobaczył, że zbyt wiele mięsa nie będzie dobrego do tego takie żylaste). Jakiś kawałek dalej mijałem dostawczaka w środku lasu (w00t co się dostarcza dostawczakiem w zimę w środku lasu?) no i na prawym siedzeniu siedziała fajna Pani i jak mnie zobaczyła to miała banana, ja się zagapiłem i przy V maxie tego dnia 26,90 km/h zaliczyłem fajnego szlifa :) dupą po lodzie jechałem jakieś 10m :) ja w lewo, a rower w prawo. Już widzę brechty tej laski jeśli w lusterku zobaczyła mojego szlifa. No nic, wstałem otrzepałem tyłek, sprawdziłem czy nie podarłem nowych spodenek, ale wsio ok, naprawdę fajny materiał użyli do tego, polecam. Całą resztę drogi jechałem już zdecydowanie ostrożniej, bo mimo, że gleba była całkowicie bezbolesna to tak jednak słabo jeździć na tyłku, skoro wyszło się jeździć na rowerku. Tak dojechałem do połowy mojej drogi i postanowiłem, że zacznę wracać. W drodze powrotnej miałem pod wiatr, no ale co z tego skoro cały ubrany w membrany Zero Wind®, no właśnie... nie cały... rękawiczki. Letnie Shimano z długimi palcami a pod spodem polarówki, z wiatrem było w nich ok, pod wiatr miałem wrażenie, że palce zestaliły się już razem z kierownicą i generalnie mama będzie musiała piłką je odczłonkować od mojego ciała bo nie czułem już po paru km czy dotykam klamek czy nie... co za masakra, trzeba będzie zakupić rękawiczki z membranami :). Jeszcze do tego mógłbym dodać, że na twarz to chyba jakiś łój bobra będę dawał, albo innego paszteta, nie wiem. Bo trochę dawało po polikach, jak tak dalej pójdzie to po tej zimie będę miał twarz jak rasowy Sybirak. Co do całej reszty ciała to nie piszę, bo ciuchy z Puszczykowa dają radę że hej, w tyłek było mi cieplutko jak z termoforem :D.

Znowu zaskoczyły mnie fotochromatyczne okularki Shimano, myślałem, że przy zachmurzeniu nie będą działały, ale jednak sporo UV się odbijało od śniegu i miło zaciemnione były :)

To by było tyle na dziś, a jeszcze fotka:



Ps. W tym roku zamierzam trochę ożywić opisy moich rowerowych dni, jak widać powyżej ^^